Leniwy poranek…

…Całe ciało przeszedł dreszcz, gdy wpił się w miękkość jej skóry, łagodząc ból muśnięciami wilgotnego języka, by znów ująć to miejsce zębami. Wiedziała, że będzie miała kilkudniową pamiątkę, którą ciężko będzie ukryć pod wydekoltowanym topem i jego cienkimi ramiączkami. Dopiero wtedy uświadomiła sobie, że będzie też miała różowe ślady po uderzeniach bambusa, także na budzących wieczne niezadowolenie i samokrytykę udach.

Na moment odpłynęła, gdy poczuła jego zęby ujmujące skórę na wrażliwym karku. Wiedziała, że jeśli nawet zostawi tam znak, to na tyle dyskretnie, że nie będzie musiała się nikomu tłumaczyć z czerwonych śladów.

Zaczął spokojnie rozwiązywać sploty, ale nie przekręcał jej przy tym na boki, ani nie kazał siąść. Leżała odpoczywając, a jedynie co jakiś czas czuła jak podsuwa pod jej ciało dłoń i przeciąga linę, to w jedną, to w drugą stronę, aż oswobodził ręce. Rozmasował zmęczone mięśnie. Odciśnięta faktura sznurka na delikatnej skórze dodawała jej zmysłowości. Z rozbawieniem patrzyła jak całuje odgniecione miejsca na nadgarstkach i ramionach.

„Chwila” wyszeptał jej do ucha i na moment wyszedł, a gdy wrócił w ręku miał niedużą przezroczystą butelkę. Uklęknął nad jej biodrami i zaczął zacierać dłonie, nim położył na jej plecach. Niespiesznie pokrywał je cienką warstwą olejku. Jej nos wyczuł szybko aromat figi nastrajający świeżością. Poddała się czułemu dotykowi, czasem intensywnemu, ale sięgającego każdego milimetra jej ciała, szczególnie miły gdy rozmasowywał ramiona, niby przypadkiem muskając palcami kark, również ustami. Olejek pokrywał stopniowo też uda i łydki.

Po masażu położył się obok niej, przykrył miękkim kocem, podłożył pod głowę swoją rękę tuż obok poduszki i przysunął do siebie mówiąc: „miłych snów”. Stopniowo zasypiała w mocnym uścisku ramion, wtulona bezpiecznie i rozleniwiając się w swoim miłym zmęczeniu. Czuła jak wargami muska jej kark i wycisza się zatopiony w jej poszarpanych kręconych włosach, upajając się najintymniejszą bliskością. „Dobranoc” powiedziała smokając jego rękę służącą jej za poduszkę. Zastygli razem w sennym uspokojeniu, wspominając chwile wiązania.

Leniwy poranek…

Słoneczny poranek przywitali w półsennym powolnym budzeniu się do życia, leżąc w objęciu i ofiarowując sobie magię bliskiego dotyku w ulatniającym się powoli zapachu świeżej figi. Jej ciało zdobiły ślady ostatniej zabawy i kilku mocniejszych ugryzień, które przywoływały miłe wspomnienia.

Widziała jak ukradkiem zerka na nie, więc niby przypadkowo tak układała się, by mógł się przyjrzeć i pocałować każdy zaróżowiony punkt. Nagle zobaczyła w jego oczach błysk i w jednej chwili sięgnął po sznurek porzucony na podłodze obok łóżka, nie wstając z niego. Zdecydowanym ruchem przewrócił ją na bok, odciągając ręce za plecy. Złapał je liną w nadgarstkach na plecach, po czym pomógł się podnieść i klęknąć.

Podsunął przed nią złożoną kołdrę i poduszkę, po czym pchnął ją do przodu, by się o nie oparła w kontrolowanym bezwładzie. Podszedł do szuflady i wyjął z niej skórzany bat. Zbliżył się do jej wypiętej pupy i położył na niej miękkie rzemyki. Dozował powolne smagnięcia, na przemian z dotykiem dłoni rozmasowujących pojawiające się zaróżowienia. Syknęła, gdy przy jednym z uderzeń końcówki bata trafiły w schowane między udami łono. Ale z chęcią czekała na kolejne razy.

Przerwał chłostę i znów podszedł do szuflady, wyjmując z niej palcat. Gdy wrócił napięła nieco mięśnie, ale on najpierw wymierzył jej po jednym klapsie a każdy pośladek, po czym zaczął je całować. Czułość przerwała seria kilku kolejnych klapsów wymierzanych na przemian z różnym nasileniem, przerywane rozmasowywaniem.

W pewnym momencie poczuła na sobie twardy dotyk palcata i jego skórzanej łapki. Oswajał ją z nimi, zanim pojawiło się pierwsze uderzenie. Wzdrygnęła się, ale już kolejne przyjmowała z większym spokojem odpływając w oczekiwaniu na kolejne, łagodzone kontrastująca czułością jego dłoni i miękkością pocałunków pojawiających się na jeszcze piekących skrawkach skóry.

Jego usta nagle zbłądziły na mocno unerwiony trójkąt wypłaszczenia tuż na skraju pleców, a przed krągłością kuszącej pupy. „Ciekawa byłam jak długo wytrzyma, pomyślała śmiejąc się do siebie”. W tym momencie poczuła jak złapał jej pokręcone włosy i pociągnął ją do góry. Drugą dłonią złapał ją za szyję i przyciągnął do się, całując w prawa skroń. „Dzień dobry Kocie” wyszeptał do ucha.

Gdy jej oddech przyspieszył puścił szyję, ale złapał z wyczuciem zębami skórę karku w miejscu wczorajszego ukąszenia. Po czym pocałował je. Odsunął się i sięgnął po bat, którego rzemyki zaczęły się oplatać na jej plecach, brzuchu, piersiach, udach, ramionach.

Gdy przerwał opuszkami palców, niczym piórkiem, muskał rozgrzaną skórę. Stanął przed nią, odgarnął loki z czoła i pocałował je, podtrzymując dłonią jej brodę. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się głęboko, jakby chciał znów rozstrzygnąć czy w jej oczach jest więcej barwy zieleni czy niebieskiej. Nagle zauważyła w jego spojrzeniu błysk i zastanawiała się co znów wymyślił. „Mam pewien pomysł” – powiedział ze spokojem i wstał, a ona czekała co chce jej ofiarować na mile rozpoczęcie dnia…

Jak oceniasz ten wpis?

Najczęściej czytane

Weryfikacja wieku

Czy masz więcej niż 18 lat ?