Seks po studencku

Był taki czas, taki moment, w którym dzieliłem życie z wybranką mojego serca i najlepszym przyjacielem. Marcina ściągnąłem za sobą z naszej wioski, Hanka wprowadziła się tuż po nim, niemal z dnia na dzień. Mieszkaliśmy w trójkę. Warunki były studenckie. Marcin w swoim pokoju powoli zbierał potrzebne do normalnego funkcjonowania rzeczy, my postawiliśmy na minimalizm; oprócz materaca nie mieliśmy żadnych mebli.

Hania była drobną, proporcjonalnie zbudowaną brunetką. Bez trudu podnosiłem ją, sadzając ją sobie na biodrach. Była moim pierwszym skonsumowanym zauroczeniem. Uwielbiałem czesać jej gęste, ciemne włosy, kiedy przychodziła do łóżka po kąpieli. Lubiłem smarować jej ciało oliwką – uczyłem się wszystkich zagłębień i wypukłości. Zapamiętywałem każdy charakterystyczny punkt na jej ciele. Sunąłem dłońmi poprzez krągłość pośladków, przewracałem ją na plecy i wgryzałem się w tatuaż kota, który miała tuż powyżej linii bioder. Słuchaliśmy wieczorami radia i kochaliśmy się w świetle tealightów. Wtedy pierwszy raz doceniłem pidżamę i łatwość z jaką rozwiązywała się kokardka tasiemki podtrzymującej jej dół.

Tego dnia postanowiłem, że robię sobie wolne od uczelni. Kawa z mlekiem o poranku to wyborny początek poranka. Za oknem wiosna w pełni. Ursynów kwiecił się i puszczał jasnozielone listki. Patrzyłem z zachwytem na to, jak moja kobieta ziewa przeciągając się na łóżku. Związane w koński ogon włosy, zaspane oczy i parujący kubek z kawą. Wyglądała czarująco. Pod cienkim materiałem bluzki rysowały się drobne piersi, reszta skryta była pod kołdrą.

– To dla mnie? – wskazałem głową drugi kubek, stojący na parkiecie.

– Hhm… – przytaknęła, znów się przeciągając.

– Jedziesz na uczelnię? – wygrzebałem się z pościeli.

– Nie chce mi się, mam dzisiaj same wykłady – ziewnęła.

– A ty, nie powinieneś się już zbierać?

– Nie dziś. Robię sobie wolne.

– Zobaczysz, kiedyś cię wyleją…

– Pewnie kiedyś tak, ale jeszcze nie dzisiaj. Mam wolne – zamknąłem oczy, jeszcze przez chwilę pozwalając sobie na nic nierobienie.

Tuż obok łóżka stał laptop. Malutka pochyliła się w jego stronę. Po chwili usłyszałem dźwięk uruchamianego komputera.

– Znów będziesz mordować ludzi? – „Agent 007″ był naszą ulubioną grą.

– Tylko chwilę… Muszę przejść ten etap.

Dokończyłem kawę i zostawiłem moją dziewczynę leżącą na materacu, wpatrzoną w ekran komputera. Szybki prysznic odegnał resztki senności. Wracając do pokoju, zauważyłem, że współlokatora już nie ma. Przez uchylone drzwi widać było pokój Marcina. W porównaniu z naszym bałaganem, wyglądał jak wzór schludności i uporządkowania.

Hanka wciąż grała na komputerze. Zatrzymałem się w progu. Przy każdym ruchu w wirtualnym świecie poruszała palcami stóp. Wyglądała domowo, ale przy tym było w niej coś takiego, że zamiast rozczulenia poczułem przypływ pożądania. Zawsze byłem podglądaczem, ale przy niej ta cecha mogła rozwinąć się w pełni. Z okularami na nosie, związanymi włosami i wyprężonym ciałem wyglądała bardzo seksownie. Pomieszanie fetyszu bibliotekarki i nastolatki. Odnajdywałem w niej cechy, które dla normalnego obserwatora były pewnie niezauważalne. Ale ktoś inny nie miał w pamięci wyrazu jej twarzy, gdy osiągała orgazm, nie widział zaciśniętych z rozkoszy powiek, dłoni szarpiących materiał, gdy dochodziła do szczytu. Poczułem jak wiotka do tej pory męskość sztywnieje pod ręcznikiem.

– Khem… – bezwiednie próbowałem przełknąć ślinę. Odwróciła się tylko na moment, mierząc mnie znad okularów spojrzeniem.

– Jeszcze chwilka.

Nie zdawała sobie sprawy, jakie wrażenie robi na mnie tym spojrzeniem.

Nieumocowany dobrze ręcznik spadł na podłogę, odsłaniając rosnącego z chwili na chwilę penisa. Ująłem go w dłoń. Kolejne spojrzenie Malutkiej.

– Rób co chcesz, ale mi nie przeszkadzaj – wróciła do gry. Usiadłem obok niej. Odnalazłem w pościeli butelkę balsamu. Starając się jak najmniej przeszkadzać w zabijaniu kolejnych przeciwników, zdjąłem z niej koszulkę. Na ciemnej skórze opalonych pleców białe smugi balsamu wyglądały nieprzyzwoicie. Skupiłem się na nacieraniu białą mazią jej drobnego ciała. Pozornie nie zwracała na mnie uwagi, ale widać było, jak podsuwa ramiona pod mój dotyk i jak stopniowo się rozluźnia. Skóra lśniła w blasku pełnego słońca. Lubiłem to robić. Lubiłem sprawiać jej w ten sposób przyjemność. Zamyśliłem się na chwilę. Zniecierpliwionym gestem przywołała mnie na ziemię.

– Plecy już gotowe – jedyną dostępną częścią były pośladki, ale pidżama uniemożliwiała pełen do nich dostęp.

– Już… – z irytacją wcisnęła pauzę w grze. Wyskoczyła ze spodni i znów położyła się na brzuchu, wypinając w górę pupę.

Rad nie rad przesunąłem się niżej i zacząłem wcieranie balsamu w pośladki. Starałem się naciskać na tyle mocno, żeby poruszyć mięśnie, ale jednocześnie na tyle delikatnie, by nie sprawiać bólu.

– Pamiętasz nasz pierwszy wieczór, wtedy na obozie?

– Pamiętam, ty zboku, a teraz masuj i nie przeszkadzaj.

Przesuwając palcami po jej skórze wspominałem, jak spędziliśmy ze sobą pierwszą noc. Ułożyłem ją grzecznie do snu (i już mniej grzecznie) głaskałem, aż poczułem pod palcami wilgoć podniecenia. Na to wspomnienie dłonie odruchowo skierowały się na uda, aż do ich złączenia. Wcierałem balsam, wykorzystując śliskość palców do tego, by stopniować nacisk i by sprawiać jak najwięcej przyjemności. Zanim spostrzegłem, nogi rozchyliły się, wpuszczając mnie coraz bliżej kobiecości.

– Grasz czy się mną onanizujesz?

– Jeszcze gram.

– Pomóc ci? – wykorzystałem chwilę niezdecydowania, żeby nakryć jej ciepłe ciało swoim, wyziębionym po prysznicu.

Członek wylądował dokładnie pomiędzy nabalsamowanymi półkulami. Przytuliłem się do niej. Mój nos zawędrował w okolice jej głowy. Włosy Malutkiej były jak delikatne jedwab. Miękkie i pachnące.

Poczułem jak zmienia pozycję pode mną. Między nami była spora różnica wzrostu, więc kiedy opierałem się na łokciach, tworzyłem nad nią coś w rodzaju schronienia. Jeszcze kilka ruchów i wokół członka zamknęła się mokra gorącość. Zanim zatraciłem się w kołysaniu, dostrzegłem, że Hanka odrzuciła na podłogę okulary.

Poruszała się powoli, wychodząc naprzeciw moim pchnięciom. Bez wstydu i bez pośpiechu kochaliśmy się na materacu w skotłowanej pościeli. Z każdym ruchem głębiej. Z każdą chwilą intensywniej. Jakby to był ten pierwszy i jedyny raz.

Po chwili zorientowałem się, że już opuściliśmy łóżko i tylko na prześcieradle dryfowaliśmy przez ten ocean podłogi. Twardość parkietu boleśnie wbijała się w kolana, dając przy tym stabilizację dla dłoni. Czołgaliśmy się będąc jednością, szukając jej w naszych rozpalonych podnieceniem ciałach. Orgazm przyszedł jak wybuch.

Seks z Hanką był tak przyjemny, również dlatego, że zazwyczaj szczytowaliśmy razem. Nie musiałem kontrolować tego, co dzieje się w seksie, bo zgrywaliśmy się, jednocześnie odczuwając erotyczny głód i jego zaspokojenie. Może to kwestia tego, że z „pierwszym razem” nie spieszyliśmy się zbyt mocno. Może była to kwestia bliskości, jaką niemal od samego początku dzieliliśmy ze sobą, może kwestia wspólnego mieszkania i dzielenia się każdą dobrą i złą chwilą.
Tuż po, leżeliśmy blisko siebie. Ja w niej a ona na mnie.

Podniosłem głowę. Materac odjechał od ściany, a nasze zmagania miłosne znaczyła ścieżka pościeli rozwleczonej po całym pokoju.

Hanka podniosła się z podłogi pierwsza. Poprawiła łóżko. Podniosła komputer.

Oparła się o ścianę plecami.

– Teraz ty robisz kawę.

– A ty?

– Ja dokończę ten level – uśmiechnęła się promiennie.

Opowiadanie od: http://www.odcienieczerwieni.pl/

Jak oceniasz ten wpis?

Najczęściej czytane

Weryfikacja wieku

Czy masz więcej niż 18 lat ?