Pozycja misjonarska jest dla wielu najbardziej naturalną. Dzięki niej możemy podczas stosunku patrzeć partnerowi prosto w oczy, całować się i ocierać całym ciałem. Jej nazwa bierze się z obiegowego poglądu, że chrześcijańscy misjonarze nawracający ludność Ameryki Południowej w czasie Konkwisty przedstawiali Indianom właśnie ten sposób uprawiania miłości jako właściwy (co ciekawe, wśród Indian było i jest bardzo popularne odbywanie stosunku na stojąco). Poleca ją także św. Tomasz z Akwinu. Jeśli nie chcecie sprzeniewierzać się zaleceniom wybitnego Doktora Kościoła :), a macie ochotę ją urozmaicić, prezentujemy Wam poniżej różne metody, by to osiągnąć.
Z poduszką pod pośladkami — jeśli partnerka umieści pod swoją pupą poduszkę lub wałek, zmieni się pozycja jej bioder. Umożliwi to mężczyźnie głębszą penetrację, z korzyścią dla obojga kochanków.
Z uniesionymi nogami —partnerka unosi nogi, opierając je na ramionach partnera. Jest to dość wymagająca pozycja dla kobiety, ale niesie ze sobą kilka korzyści: pozwala na głębszą penetrację, daje kochance możliwość kontrolowania tempa stosunku przez napieranie udami na partnera, a poza tym wprowadza do seksu element gimnastyki i rozciągania mięśni. 🙂
Z wibratorem — parom lubiącym korzystać w łóżku z zabawek nic nie stoi na przeszkodzie, by mężczyzna pieścił wibratorem swoją wybrankę właśnie w tej pozycji.
Z wiązaniem — kochanek przywiązuje swoją lubą do nóg łóżka za nogi i/lub ręce. Pamiętajcie, by więzy nie uciskały ciała zbyt mocno, a także by sznur nie powodował otarć! Możecie rozwinąć ten wariant przez użycie kawałka materiału, którym zasłonicie oczy partnerki. Brak kontroli w tej pozycji może działać na obie strony bardzo podniecająco.
Ze złączonymi nogami — w tym wariancie mężczyzna łączy ciasno swoje nogi i dokonuje penetracji, opierając się na dłoniach lub łokciach. Dzięki temu, że powstaje więcej przestrzeni, kobieta zyskuje większe pole manewru — za pomocą ruchów miednicy ma wpływ na intensywność pchnięć i głębokość penetracji.
Z nogami zaplecionymi na biodrach — kochanka zaplata nogi na biodrach partnera. Jest to wariant dobry dla mężczyzn, których natura nie obdarzyła okazałym członkiem, gdyż całkowicie odsłonięcie krocza kobiety pozwala na głęboką penetrację. Dodatkowo kobieta odczuwa silniejsze tarcie o łechtaczkę (co jest dla wielu pań bardzo ważne; jak wiemy, to właśnie orgazm łechtaczkowy jest dla większości z nich najłatwiejszy do osiągnięcia), a dodatkowo może czuć pod stopami napinające się pośladki swojego faceta.
Ze ściśniętymi udami — kobieta zwiera mocno mięśnie ud, co sprawia, że jej wargi sromowe stają się ciaśniejsze, a tarcie — większe. Przy odrobinie wprawy kochanka może sprawić partnerowi dodatkową przyjemność, zaciskając uda w ten sposób, że członek trze się także o nie.
Wariant „lewitujący tyłek” — mężczyzna klęka przed kobietą, która zakłada mu swoje nogi na ramionach. Następnie unosi ją delikatnie, obejmując talię, tak że jej ramiona przylegają do łóżka, a plecy i pośladki unoszą się w powietrzu. To pozycja wymagająca wytrzymałości zarówno od niej, jak od niego, ale odwdzięcza się za to z nawiązką niezapomnianymi doznaniami.
Oprócz tego chcielibyśmy pokazać Wam też urozmaicenia tej pozycji, które przywędrowały do nas z Dalekiego Wschodu. Ich czasem piękne i liryczne, czasem zabawne nazwy dodatkową zachęcają do miłosnych wyczynów, a same pozycje dostarczają mnóstwa przyjemności.
„Lecące mewy” — za tą romantyczną nazwą kryje się wariant, w którym kobieta leży w poprzek łóżka, zaś mężczyzna stoi przed nią i podtrzymując ją rękami na swoich biodrach, dokonuje penetracji;
„Wierzgające dzikie konie” — pozycja ta wygląda tak jak poprzednia, ale partnerka opiera nogi na ramionach swojego kochanka. Namiętna i obrazowa nazwa pozycji odnosi się do ruchów nogami, jakie wykonuje szczytująca kobieta, zmagających się z napastliwymi posunięciami mężczyzny, który musi pokonać dodatkowy opór.
„Galopujący rumak” — w tym wariancie kobieta leży na plecach, zaś jej wybranek w przysiadzie unosi jej głowę lewą ręką, a prawą podtrzymuje złączone nogi;
„Końskie kopyta” — choć nazwa może wydawać się mało romantyczna, pozycja ta może dostarczyć wielu uciech. Partnerka leży na plecach, a mężczyzna zakłada jedną jej nogę na swoje ramię (właśnie podrygująca w powietrzu noga dała tej pozycji nazwę „końskie kopyta”), podczas gdy druga spoczywa na łóżku.
„Feniks igrający w czerwonej pieczarze” — pod tą zmysłową i piękną nazwą kryje się pozycja, w której partnerka leży na plecach i wysoko unosi w górę obie nogi, podtrzymując je rękami, zaś jej partner „igra swoim feniksem w jej czerwonej pieczarze”. 🙂
„Atakująca małpa” — w tym wariancie o dość zabawnej nazwie kobieta leży na plecach, podkurczając swoje nogi w kolanach i przyciągając je do brzucha, a jej partner wchodzi w nią, kucając między jej udami.
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych