Wreszcie skończyła przygotowanie dokumentów dla klienta. Zmęczona przeciągnęła się przed ekranem komputera. Teraz mogła sobie pozwolić na chwilę przyjemności.
Szare tło jej ulubionego forum dawało odpoczynek oczom zmęczonym rzędami cyferek i liter. Wpisała login i hasło. Jedno kliknięcie i znalazła się w swoim ulubionym świecie. W wirtualnej rzeczywistości, pośród ludzi, którzy rozumieli jej upodobania, u których takie podejście do seksu nie wywoływało oburzenia i zawstydzenia.
Przeglądała kolejne wątki z rosnącym zniechęceniem… Na forum panowała od jakiegoś czasu niezrozumiała cisza. Nawet ci najbardziej rozgadani i pomysłowi ograniczali się do zdawkowych notek. Czyżby wyczerpały się pomysły i tematy do rozmów? A przecież wydawało się, że to właśnie to środowisko, to właściwi ludzie do swobodnej i niczym nie skrępowanej wymiany myśli.
W jednym z wątków pojawiło się coś nowego – erotyczny pomysł na szachy…
Uśmiechnęła się czytając kolejne posty. Luźne skojarzenia, a jakże seksualne powiązane. Ceniła sobie tę swobodę i luz… „Hmm… pomysł z szachami wydawał się… A tak w ogóle, to jak dawno ja nie grałam w szachy?!!”
Po chwili wyszukiwarka wyrzuciła z siebie wynik: kilkanaście odnośników do stron w sieci. Jedna szczególnie zwracała uwagę. Erotyczne szachy. Na początku było ostrzeżenie: „Zawartość strony zawiera interaktywne materiały erotyczne, mam 18 lat i podejmuję to wyzwanie.
Kursor najechał na przycisk OK i pojawiła się przednia plansza.
BIAŁE CZY CZARNE? Kolejny wybór. TRWA ŁĄCZENIE Z UŻYTKOWNIKIEM. Zaczęła się rozgrywka.
Pierwsze kilka ruchów pionami i przeciwnik docenił jej umiejętności. W oknie rozmów wyświetlił się komunikat:
– Gambit Królewski..?
Kolejne posunięcia. Wiedziała, że musi zapanować nad środkiem pola, żeby zdobyć przewagę.
Gra ją tak zaabsorbowała, że dopiero po kilkunastu minutach zdała sobie sprawę, że z erotyzmem ma to niewiele wspólnego – nawet figury poruszane zdalnie na biało czarnej szachownicy wyglądały standardowo. „Cóż.. przynajmniej przyjemnie spędzę kilka godzin”.
Przeciwnik skutecznie bronił się przed jej atakami. Szachownica pustoszała. Po kolejnej godzinie tak ona, jak i jej przeciwnik zostali zaledwie z paroma figurami. Nikt nie zdołał przejąć inicjatywy
„Nie mogę teraz popełnić błędu, lada moment nastąpi rozstrzygnięcie rozgrywki” – pomyślała i zdała sobie sprawę, jak długo pochylała się nad ekranem komputera zaabsorbowana grą. Poczuła się nagle strasznie zmęczona, oczy zaszły łzami, a sztywność karku dotkliwie zakłuła spięciem mięśni. Próbowała skupić wzrok, ale szachownica rozmazywała się. Biało-czarne pola mieszały się i mieniły w oczach. Miała wrażenie, że szachownica powiększa się i wypełnia cała przestrzeń wokół. Jakaś niewidzialna siła wciągała ją w ekran. Świat zawirował wokół niej. Wyciągnęła przed siebie rękę szukając oparcia, ale palce trafiły w pustkę. Usłyszała głuchy dźwięk, jakby zamknęła się wokół niej szklana bańka.
Rozejrzała się niepewnie. Stała na ogromnej szachownicy. Ze zdziwieniem dotknęła jasnoniebieskiej, tiulowej sukienki. Materiał jak delikatna mgiełka okrywał jej nagie ciało. Zawstydziła ją myśl, że wszystkie jej intymne miejsca są doskonale widoczne. Tiul niczego nie ukrywał przed pełnym zainteresowania wzrokiem otaczających ją osób. Mrowienie w podbrzuszu subtelnie dało znać o wzbierającym zawstydzeniu i podnieceniu.
– Czy możemy kontynuować Królowo? – usłyszała, a jej wzrok napotkał roześmiane oczy na przeciwległej stronie szachownicy, które należały do mężczyzny ubranego w czarny garnitur kontrastujący ze śnieżnobiałą koszulą.
– Kontynuować? Królowo? – zapytała i jej umysł rozjaśniło rozwiązanie.
„Gram swoją partię jako królowa!” Rozejrzała się sprawdzając ustawienia figur. Dokładne powtórzenie sytuacji z rozgrywki. Jeszcze raz omiotła spojrzeniem planszę – oprócz niej samej, w dyspozycji pozostał jeszcze Goniec, Koń, Wieża i Król, na przeciwko nieruchomo stały figury przeciwnika. Ruch należał do niego.
Musiała się skupić na grze, ale postacie samym swoim wyglądem przyciągały wzrok.
W wysokiej mulatce spowitej w czarny, przylegający gładko do ciała materiał, rozpoznała Wieżę. Tuż obok niej zobaczyła duże muskularne ciało Murzyna z tatuażem konia na policzku. Stał nieruchomo, całkowicie nagi a pod lśniącą, naoliwiona skórą grały mięśnie. Wyglądał jak drapieżny, dziki mustang, ale swoją zwierzęcością budził oprócz podziwu nieokreślony lęk.
Spojrzała na swoje figury – Goniec był szczupłym blondynem z włosami do ramion. Był ubrany w przypominająca grecką tunikę z białego płótna, wokół przedramienia miał zawiązany wąski pasek rzemienia. Z taką stylizacją przywodził na myśl postać z greckich mitów. Kiedy napotkał jej wzrok, skłonił głowę w geście przywitania.
Niedaleko, ledwie dwa pola dalej, powinien stać jej Koń. Obróciła głowę w tę stronę i zaskoczeniem zobaczyła kobietę. Jej drobna postać okryta luźnym, jasnobrązowym trenczem przypominała indiańską księżniczkę z filmów Disneya. Figura poruszyła się, odwróciła głowę. Uśmiechnęła się a koraliki wokół szyi i nagich kostek u nóg cicho zagrzechotały.
Na brzegu szachownicy cicho rozmawiając ze sobą stały jeszcze dwie postacie – Wieża i Król. Od razu rozpoznała, kto jest kim. Wieża górowała – a raczej górował, bo był nim mężczyzna – nad królem. Wieżyc (tak w myślach nazwała mężczyznę) był dużym, zwalistym facetem. Pełna, ogorzała twarz przyprószona była lekkim zarostem, ciemny strój dopełniał czarny, długi, skórzany płaszcz. Mężczyzna podniósł rękę pozdrawiając ją, a ona poczuła jak motylki w jej brzuchu zaczynają trzepotać delikatnym łaskotaniem. Miał duże, silne, zadbane dłonie. Wyobraźnia podpowiedziała, w jaki sposób można by z nich skorzystać.
Przeniosła wzrok na drugą figurę. Król był niskim, lekko łysiejącym brunetem, miał około czterdziestki i był zupełnie nagi, jeśli nie liczyć wysokich czarnych butów i czarnych rękawiczek. Uśmiechnęła się w myślach, kiedy przebiegło jej przez głowę zawołanie „Król jest nagi”. Uśmiech – już nieskrywany – zagościł na jej policzkach, kiedy opuściwszy wzrok zobaczyła przyrodzenie Króla. To był prawdziwy „king size” – męskość miała imponujące rozmiary.
Tymczasem jej przeciwnik wykonał pierwszy ruch.
Zganiła się w myślach, bo nie zwróciła uwagi na królową, która teraz dumnie krok za krokiem przesuwała się po przekątnej. Jej długie obcasy stukały głośno o białe kwadraty, wąska suknia rozchylała się na rozcięciu pokazując nogę opiętą czarną pończochą. Czarna Królowa była tlenioną blondynką. Ciemno opalona twarz wyrażała wyższość i dumę. Delikatne okulary w złotych oprawkach nadawały jej specyficzny wygląd nuworyszowskiej bizneswoman.
Zatrzymała się, obróciła na pięcie i niedbałym gestem poprawiła opadająca grzywkę. Uwagę zwracały długie tipsy zdobione cekinami, w których odbijały się refleksy światła.
– Szach! – pogrubione szminką usta wypowiedziały tylko jedno słowo. Czarna Królowa stała bezpośrednio na wprost jej Króla. Teraz musiała odpowiedzieć. Była przygotowana na ten ruch. Liczyła na pomyłkę przeciwnika i ten dał się skusić.
– Wieża na B3 – posłuszny rozkazom Wieżyc postąpił krok na przód, stając między Królem i atakującą Królową. Kolejne minuty mijały i figury wypełniając polecenia przechodziły z jednego pola na drugie. Stopniowo zyskiwała przewagę, ale w końcu nadszedł moment, w którym należało podjąć decyzję; czy liczyć na kolejny błąd, czy poświęcić jedną z figur i przejąć inicjatywę.
Jeszcze raz uważnie przeanalizowała szanse.
– Goniec na D4 – młody mężczyzna bez namysłu ruszył przed siebie, ale kiedy pojął jakie będą konsekwencje zawahał się i przystanął. Ich spojrzenia skrzyżowały się w powietrzu – w niebieskiej toni dostrzegła prośbę o cofnięcie ruchu. Zdecydowanie zmarszczyła brwi i powtórzyła z naciskiem:
– Goniec na D4!
Przez szereg przeciwnych figur przebiegł szmer zadowolenia.
– Wieża na D4 – padło w odpowiedzi i z tryumfalnym uśmiechem mulatka w lateksowym stroju podeszła do Gońca. Jej ręka wyraźnie odcinając się na tle jasnej tuniki długo błądziła po brzuchu i piersi mężczyzny, by w końcu mocno ścisnąć go za podbródek.
– Otwórz usta malutki – wyszeptała Wieża, wkładając palce pomiędzy rozchylone wargi Gońca. – Całuj! – padło kolejne polecenie i jego język rozpoczął taniec pomiędzy ciemnymi palcami. Dłoń, która początkowo pozwalała się całować, opuszczała się powoli coraz niżej, tak, że w końcu Goniec pochylał się głęboko.
Patrzyła na to z niemym zdziwieniem. Pierwszy raz widziała tak drapieżne i agresywne zachowanie kobiety wobec mężczyzny. Odwróciła na chwilę wzrok, oglądając się pozostałych uczestników gry – oczy wszystkich zwrócone były na parę Wieża – Goniec.
Kiedy ponownie spojrzała na swoją figurę, mężczyzna leżał już na szachownicy z butem Wieży przed oczami.
– Całuj! – tym razem nie chodziło już o całowanie ciała, ale czółenka na wysokiej szpilce. Goniec odsunął głowę, widać było jak na zaciskającej się szczęce poruszają się mięśnie.
– Całuj psie! – Wieża stawała się coraz bardziej agresywna, lecz Goniec uparcie odmawiał adoracji jej butów. Mulatka roześmiała się gardłowo, chwyciła go za jasne włosy i podciągnęła do pozycji klęczącej. Gwałtownym ruchem zadarła tunikę odsłaniając jaśniejsze od reszty ciała pośladki.
– Rzemień! – tonem nie znoszącym sprzeciwu zażądała owiniętego dotychczas wokół ramienia kawałka skóry. Złożyła go w pół przekładając jednocześnie nogę na plecy klęczącego mężczyzny. Mocne pchnięcie – i Goniec oparł się dłońmi o podłogę, a jego jasna pupa wypięła się ku górze. Zacisnął powieki w oczekiwaniu na ból.
Rzemień przeciął powietrze ze świstem, zostawiając na ciele jasnoczerwoną pręgę. Mężczyzna spiął się w sobie i jakby skurczył. Kolejne razy następowały szybko tuż po sobie, jeden po drugim. Goniec trwał nieruchomo i choć poczerwieniał, a na twarz wystąpiły mu kropelki potu – nie pisnął nawet słowem. Domyślała się, że to raczej sprawa publicznego poniżenia niż fizycznego bólu – ale takie były zasady gry. Musiał poddać się woli zwycięskiej figury.
Kiedy pośladki pokryły się gęstą siecią czerwonych śladów, a spod zaciśniętych powiek Gońca zaczęły kapać łzy, Wieża pochyliła się nad swoją ofiarą. Jedną ręką przytrzymała go za kark, druga powędrowała pod tunikę zwisającą luźno z bioder na boki. Dłoń przesunęła się między udami, palce delikatnie musnęły członek, przebiegły wzdłuż prącia i ledwie dotknęły główki. Jeden, drugi raz… aż do momentu kiedy członek Gońca zakołysał się w półwzwodzie. A potem niespodziewanie ręka zacisnęła się mocno na jądrach. Goniec szarpnął całym ciałem, próbując wyrwać się z uścisku. Z jego gardła wydobył się zduszony jęk. Wieża wyprostowała się i przesunęła stopę wprost pod usta sponiewieranego, leżącego bez sił Gońca.
– Całuj.. – powiedziała to wręcz ciepłym głosem.
Goniec po chwili podniósł się na kolana i jego usta dotknęły czarnej skóry buta. Centymetr po centymetrze przesuwał się ku odkrytej części stopy. Wieża zaczesała mu jasne włosy za ucho tak, by móc obserwować wargi w zetknięciu z lśniącym bucikiem. Odchyliła się, wyprostowała i uśmiechnęła zadowolona z widoku. Pozwalała oddawać sobie hołd. Widać było, że ją to podnieca i że sprawia jej to przyjemność.
Stała w rozkroku nad skulonym u jej stóp Gońcem. Poprzez miękki materiał opinający jej ciało masowała łono. Oddychała głośno, wpatrując się w upokorzonego mężczyznę. Przerwała pieszczotę, rozpinając niewidoczny do tej pory zamek. Materiał rozchylił się odsłaniając nabrzmiałe wargi sromowe. Zaskoczony Goniec z otwartymi ustami patrzył jak Wieża staje nad nim okrakiem, jak zbiera jego włosy w dłoni i jak wciska jego twarz pomiędzy swoje uda.
Połączenie kobiecej czarnej dominacji splecionej z jasną męską uległością. Przypatrując się uważnie można było dostrzec, że członek Gońca stał już w pełnej gotowości, a jego ruchy stały się coraz śmielsze i bardziej zdecydowane. Wieża obejmowała go nogami wokoło szyi. Jej naprężone ciało wyginało się i drżało przy każdym ruchu wewnątrz jej kobiecości. Kołysała się, coraz głośniej dysząc. Nagle zamarła, przez ciało przebiegł dreszcz. Odciągnęła jego głowę z uśmiechem zadowolenia i spełnienia.
– Wstań! – kolejny rozkaz Wieży podniósł Gońca z kolan.
– W nagrodę możesz sobie zrobić dobrze – uśmiechnęła się przewrotnie.
– No dalej! Jazda! Bierz się do dzieła! – swoją ręką poprowadziła jego dłoń w kierunku wyprężonego członka.
Goniec zadzierając jedną ręką materiał tuniki, zaczął się onanizować z rumieńcem zawstydzenia na twarzy. Jego dłoń trzepotała, ale najwyraźniej nie mógł się wystarczająco skupić, by osiągnąć orgazm. Z westchnieniem rezygnacji Wieża zakryła jego oczy dłonią. Drugą mocno ścisnęła za opuchnięty pośladek. Jeszcze kilka sekund, kilka ruchów ręki i głośno wciągając powietrze z jękiem spełnienia wystrzelił między swoje palce. Ugięły się pod nim nogi. Upadł na kolana. Jego ciało zaczęło się rozmywać i zanikać. Po chwili tylko białe krople nasienia na czarnym polu szachownicy świadczyły o jego niedawnej obecności. Wieża z głośnym trzaskiem zasunęła zamek błyskawiczny swojego stroju. Gra toczyła się dalej.
„Mam nadzieję, że nie popełniłam błędu” – pomyślała wydając komendę swojemu skoczkowi. Indianka zrobiła dwa kroki przed siebie i zatrzymała się na wprost czarnego króla. Widziała, jak ich spojrzenia spotkały się w powietrzu – aż zaiskrzyło. Zarumienione policzki jej figury kontra zawadiacki uśmiech króla.
– Ale będzie zabawa… – roześmiał się jej przeciwnik. – Jest twoja… – z bezczelnym uśmiechem rzucił od niechcenia w stronę Murzyna.
– Koń na C7!
Ciemnoskóry mężczyzna postąpił naprzód i stanął naprzeciwko Indianki, która spuściła oczy i zarumieniła się jeszcze bardziej. Wysoki, muskularny, z blizną biegnącą przez klatkę piersiową miał w sobie coś demonicznego. Sięgała mu ledwie do ramienia, a jej biała, przejrzysta sukienka była zbyt krótka, by ukryć szczupłe ciało.
Mężczyzna wyciągnął rękę i delikatnie dotknął brody, unosząc przerażoną twarz dziewczyny ku sobie. Spojrzała na niego. Usta zadrżały ze strachu. Ze swojego miejsca na szachownicy widziała, co Wieża zrobiła z Gońcem. A teraz czekał ją podobny los.
Dłoń murzyna dotykała jej twarzy. Szorstkość przyjemnie kontrastowała z gładką skórą. Strach ustąpił miejsca zaciekawieniu. Indianka uchyliła delikatnie usta i oblizała wargi. Jakby na to czekał. Gwałtownie złapał ją drugą ręką za włosy na karku i zmusił, by uklękła. Boleśnie uderzyła kolanami o pole na szachownicy. Pole C7. Miejsce upokorzenia i porażki. Murzyn wyplątał palce z włosów i gestem nakazał pozostanie na klęczkach. Zobaczyła, jak wyjmuje zza przepaski nóż i zbliża go do jej ramienia. Zaskoczona wstrzymała oddech. Stal oparła się o skórę. Pojawiła się pierwsza kropla krwi. Kolejna poświęcona figura. Murzyn-koń przeciął ramiączka delikatnej sukienki okrywającej Indiankę.
Naga klęcząca kobieta bezwiednie założyła ręce do tyłu, pochyliła głowę i… jej postać zaczęła się rozmywać i znikać. Na polu szachowym pozostał po niej jedynie zapach perfum, sukienka i kropla krwi na nożu Murzyna, który z tryumfem popatrzył na swojego dowódcę.
„Wystarczy tego!” Kolejne chwile miały być jej tryumfem – to był ten moment, na który czekała. Po stracie dwóch figur przyszedł czas na rewanż. I to na tej, która budziła w niej niewytłumaczalną złość.
– Jaśnie Panie Królu… będzie Pan łaskaw..?! – jej palec wskazywał na Królową czarnych.
– Z rozkoszą moja Pani.. – jego ogromne przyrodzenie kołysało się w takt kroków.
Stanął w rozkroku przed Królową – nie była już tak wyniosła i dumna jak kilka chwil temu.
Zauważyła ze zdziwieniem, że sprawia jej radość sam strach, jaki męskość króla wywołała u tej bezgustownej kobiety. Czarna rękawiczka zacisnęła się na brodzie Królowej, ciemne palce obleczone w skórę ścisnęły wargi, wdarły się siłą do środka ust.
– Chodź tu sssuko – wysyczał król i pociągnął ją ku sobie. Prawie upadła. Zachwiała się na wysokich obcasach, możliwość ruchu krępowała dodatkowo wąska suknia.
– Nie masszz sswobody..? – podniesiony szept króla słychać było wyraźnie w każdym kąciku szachownicy.
– Już masz! – prawie krzyknął i w tym momencie szarpnął za brzeg sukni rozdzierając materiał wzdłuż całego ciała. Stała przed nim w samych pończochach, zakrywając rękoma piersi. Bez słowa.
Obszedł ja powoli dookoła, wodząc palcem po nagim ciele. Przejechał dłonią wzdłuż linii pleców i bioder, poprzez pośladki znów dotarł na piersi Widać było jak jego penis powoli nabrzmiewa i zaczyna unosić się ku górze. Królowa stała nieruchomo, jakby obawiając się zakłócić pozorny spokój i bezpieczeństwo schowanych za ramionami brzucha i piersi. Delikatnie drżała – nie pod wpływem zimna, ale emocji. Już chyba zdawała sobie sprawę z tego, co ją czeka.
– Pokaż mi cipę! – Król wydał rozkaz tonem nieznającym sprzeciwu. Zakłopotana królowa zawahała się, jakby nie mogąc podjąć decyzji, w jaki sposób ma nastąpić prezentacja.
– Powiedziałem: POKAŻ MI CIPĘ! – wrzasnął wprost w jej twarz. Chwycił za kark i przygiął całe jej ciało ku ziemi. Ledwo utrzymała równowagę, wciąż chwiejąc się na wysokich obcasach. Bladość wypiętych pośladków zmieszała się w jednej chwili z czarną smugą jego dłoni kierującej się bezpośrednio w to jedno najczulsze miejsce…
– Aaaaałłaaa…– jej jęk wypełnił przestrzeń wokół, kiedy palce Króla brutalnie wcisnęły się w głąb jej wnętrza. Jedną ręką wciąż przytrzymywał ją zgiętą w pół, druga poruszała się rytmicznie miedzy udami.
Gwałtowny ruchem wyciągnął dłoń z jej wnętrza. Mocno pchnął kobietę. Upadła na bok z głuchym jękiem, Król bez drgnięcia powieką obszedł ją wokół. Jakby wybierał cel, jakby szukał czułego punktu, wrażliwego miejsca w odsłoniętym, prawie nagim ciele. Przyklęknął pomiędzy jej rozwartymi udami. Rozchylił je siłą jeszcze szerzej. Nie protestowała. Poddawała się jego zabiegom z niemym przyzwoleniem.
Znów palce w czarnej skórze znikły we wnętrzu jej kobiecości. Posuwał ją palcami, zwróconą łonem ku górze. Ramię poruszało się z szybkością tłoka – miarowo i brutalnie. Wnętrze było masowane w tym jednym, tak trudno zwykle wyczuwalnym miejscu. Królowa aż uniosła biodra, opierając ciężar całego ciała na stopach. Przymknięte oczy i rozchylone wargi łapczywie łapiące każdy oddech dawały wyobrażenie, jakie doznania skupiały jej uwagę.
Ramię czarnego króla napięło się jeszcze bardziej – na szczupłym ciele widać było postronki mięśni napiętych w jednostajnym rytmie. Ciche jęki, zaciśnięte powieki, przygryziona warga. I przeciągły skowyt kobiety. Jasna struga trysnęła spomiędzy rozrzuconych ud trafiając w tors mężczyzny. Dreszcze wstrząsnęły jej ciałem. Rzuciło ją po biało-czarnej podłodze. Męska dłoń wypadła spomiędzy nabrzmiałych warg sromowych. Królowa spazmatycznie oddychając złączyła nogi. Wilgoć na torsie króla lśniła w świetle.
Zanim zdążyła znów wrócić wzrokiem do postaci królowej, ta zamigotała i rozpłynęła się w powietrzu.
– Melduję wykonanie zadania, Królowo – bezczelny uśmiech Króla sprawił, że o mało nie parsknęła śmiechem.
„Wreszcie” – pomyślała z tryumfem. Nic nie mogło w tej chwili powstrzymać nieuniknionego. Dwa ruchy. Dwa pola na ucieczkę i wszystkie dwa prowadziły do tego, by w końcu wypowiedzieć magiczne słowa kończące rozgrywkę: Szach-Mat.
Jej przeciwnik z niedowierzaniem w oczach rozglądał się na boki, gorączkowo usiłując znaleźć wyjście z sytuacji. Był bez szans. Wiedziała o tym i z satysfakcją obserwowała jak Król rozluźnia z rezygnacją twarz. W czasie, kiedy próbował raz jeszcze przeanalizować swoje położenie, wokół zmrużonych oczu widoczne były małe zmarszczki mimiczne. Był przystojnym mężczyzną – w normalnych okolicznościach nie miałaby nic przeciwko, gdyby zaprosił ją na drinka. Teraz jednak…
Miała na niego ochotę. A on musiał spełnić każdą jej zachciankę. Takie były zasady gry. Teraz mogła wziąć sobie go całego.
Ta myśl nie była jednak aż tak podniecająca, jak sama się tego spodziewała. Ileż razy brała bez oglądania się na potrzeby jej partnerów, ileż razy czuła potem w sobie głód niezaspokojenia. Mężczyźni dawali się zwykle owijać wokół palca i spełniali wszystkie jej kaprysy. I jakże szybko stawali się nudni i powtarzalni. Seks sam w sobie był miłą rozrywką, ale bez buntu i oporu po drugiej stronie nie smakował tak wyśmienicie.
„Przecież zawsze zakochiwałam się w sukinsynach – pieprzonych egoistach, którzy nie dawali. Tacy byli ciekawi i tacy dostarczali choć odrobinę adrenaliny” – przyznała w myślach. Ten miał w sobie coś ciekawego. Przyłapała się na tym, że przyjemniej, być może byłoby dać się pokonać w dzisiejszej rozgrywce. Król wykonał ostatni – jedyny – możliwy ruch.
– Szach-mat – nie było sensu przedłużać tej sytuacji. Poczuła, że pomimo niedosytu jest zupełnie wilgotna pomiędzy udami.
– Wygrałaś królowo – szare oczy Króla patrzyły z uśmiechem – Jestem do twojej dyspozycji…
Poczuła, że ma spierzchnięte wargi i przyspieszony oddech. Chciała go – nawet jako spełniającego jej potrzeby. Liczba sytuacji erotycznych jakich była świadkiem dzisiejszej nocy, wcześniejsza abstynencja, jego spojrzenie – wszystko to nakręcało aż do bólu. Chciała go bardzo. Widziała jak odrzuca na bok marynarkę, jak rozpina guziki śnieżnobiałej koszuli…
Niespodziewanie usłyszała dziwny dźwięk – jak bezgłośne pęknięcie bańki mydlanej.
Connection with server failed. Please contact your internet provider – przeczytała na wprost swoich oczu.
Z wściekłością walnęła pięścią w klawiaturę.
– No żesz jasna cholera! Czemu w TAKIM momencie!? – wykrzyczała w stronę pustego biura.
* * *
Epilog. Dzień później.
Wspomnienia wczorajszej nocy paliło niespełnieniem. Niewyspana – kilka godzin wyrwanych dla snu upłynęło na marzeniach o dzikim seksie na biało czarnej szachownicy – zalogowała się na służbowego maila. Kolejne zamówienia i kolejne prośby o materiały i analizy. Ani słowa podziękowania ze strony klienta za pracę ponad standard.
Z rezygnacją otworzyła ostatnią wiadomość. Jej bezpośredni przełożony na stałe przebywający w Stanach miał okropny zwyczaj przesyłania kolejnych zadań i zleceń tuż przed końcem jej dnia pracy – różnica w strefach czasowych. Ale i tak szczerze nie lubiła tego dupka – choć nigdy się nie spotkali, miała o nim swoje wyobrażenie. Niski, grubawy, złośliwy, niedomyty typ księgowego w dużej korporacji.
Tego maila czytała bardziej z obowiązku niż z rzeczywistą wolą wypełniania jakichkolwiek poleceń – za kilkanaście minut kończyła pracę i nie miała zamiaru dawać firmie ani sekundy dłużej w tym tygodniu.
Witam.
Dziękuję za dodatkową pracę, jaką włożyłaś w przygotowanie tych zestawień. Pozyskaliśmy tego klienta, choć konkurencja starała się naprawdę mocno. Dobra robota.
Kolejnym zadaniem będzie przygotowanie zestawień i planów budżetowych na najbliższy kwartał. Jestem pewien, że sobie poradzisz. Proszę, byś zajęła się tym w najbliższym czasie. Chciałbym, żebyś przedstawiła te założenia na najbliższym spotkaniu z klientem w naszej centrali.
Mam jeszcze jedną prośbę, a właściwie to radę. Następnym razem nie loguj się na tego typu serwisy z biurowego IP.
PS – Liczę na rewanż, Królowo.
Opowiadanie powstało w 2006 r.
http://www.odcienieczerwieni.pl/
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych