Biegnę przez park. Ogromny park na obrzeżach miasta. Jestem muskularnym i dość przystojnym mężczyzną. Ale o dziwo i sam nie mogę w to uwierzyć, biegnę w kusym T–shircie i w dodatku bez majtek. Uciekam co sił w nogach, bo w tej dość żenującej sytuacji, goni mnie stado napalonych kobiet.
Stado prawdziwie zwierzęcych i nieokiełznanych samic. Długonogie, z rozwianymi włosami, niczym klacze w galopie – pragną mojego ciała. Biegną bose, w strzępach ubrań, które podarły po drodze. Ich lekko rozwarte, pełne usta chciwie łapią powietrze. Piersi – prawie nagie, kołyszą się przy każdym podskoku. Są dzikie i pełne chuci. Ich oczy płonął nienasyconym płomieniem i wyrażają tylko jedną, żądającą spełnienia myśl.
Ludzie dookoła patrzą zażenowani i stają w osłupieniu. Zżera mnie wstyd i strach. Normalnie radzę sobie z kobietami bez najmniejszego zająknięcia. Ale ta masa żądnych emocji ciał, napawa mnie prawdziwym lękiem, połączonym z ogromnym podnieceniem. Nie wiem skąd się wzięły, ani nie wiem dlaczego biegnę do połowy nagi. Nie wiem dlaczego upodobały sobie właśnie mnie, ale mogę przypuszczać, że po prostu tak bardzo je pociągam! Pragną mojego męskiego ciała i mojego potężnego członka. Oj tak, mój członek mimo tej szaleńczej ucieczki, podnosi się i zaczyna dumnie prężyć. Jest mi coraz bardziej gorąco i nie mam dokąd uciec.
Kobiety wlepiają we mnie nienaturalnie wzrok i jakby ten wzrok je przybliżał do mnie. Nie męczą się wcale – są niewyczerpane, za to ja już czuję zmęczenie. Starsze panie wracające przez park do domu, zasłaniają dzieciom oczy i czynią na mój widok znak krzyża. Dałbym teraz wszystko, za choćby chusteczkę do ukrycia moich genitaliów, ale znikąd pomocy. Czuję już za sobą oddech doganiających mnie samic. Sapią i dyszą.
Pierwsza dłoń chwyta mnie za rąbek koszulki i rozrywa ją na strzępy. Druga, usiłuje chwycić mnie za ramię i rani boleśnie moje plecy, zostawiając na nich podłużne ślady po czerwonych długich paznokciach. Biegnę teraz nagi i jestem już u kresu sił, gotowy poddać się tej żądzy. Co ze mną zrobią? Jak podołać takiemu stadu rozpalonych samic?
Potykam się, cholera, o jakiś korzeń. Upadam. Ranię boleśnie skórę o drobne kamienie, leżące na udeptanej drodze. Kobiety dopadają mnie i rzucają się na mnie. Przygniata mnie całe multum ogromnej wielkości piersi i prawie pchają mi się do buzi, tak że nie mogę oddychać. Próbuję wzywać pomocy ale to bezcelowe. Park pustoszeje, choć zdaje mi się że słyszę nadjeżdżające radiowozy. Czyżby to moje wyzwolenie? Jakiś srom zatyka mi usta i nie mogę wykrztusić z siebie najmniejszego dźwięku. Zapach tych suczek jest tak oszałamiający, że zapominam o absurdalności tej sytuacji i zaczynam z pasją lizać podstawioną mi słodziutką cipkę. Różowiutka i wygolona, naciera na mnie – pragnąc rozkoszy.
Tysiące rąk dotyka całego mojego ciała i ociera się o mnie swoimi okrągłymi kształtami. Jęczą i stękają jak kotki. Jedna z nich, przywódczyni stada – dosiada mojego konia. Nie ma w tym grama uczucia, jest tylko zwierzęcy instynkt. Dwie inne samice podtrzymują swoją panią za ręce, gdy ta zaczyna się miarowo unosić i opadać. Warczy przy tym i zaciska władcze usta. Jej duże, zgrabne piersi, niczym dwie zwycięskie wieże, falują w rytm ruchów swojej właścicielki. W pełni poddałem się woli tych kobiet i zacząłem się w nich zatracać, gdy syreny radiowozu stały się wyraźne i z piskiem opon do parku wjechał samochód. Moje sprawczynie, niczym spłoszone zwierzęta, zerwały się nagle i tak szybko, jak się pojawiły – uciekły w popłochu.
W oszołomieniu i bliski orgazmu, z prężącą się pałą, wstałem nieporadnie z ziemi i zabrałem się do ucieczki. Niestety, nie byłem tak zwinny i szybki, jak owe samice. Nogi miałem jak z ołowiu i dziwnie osłabłe ciało. Zachwiałem się i za żadne skarby nie mogłem zmusić mojego upadłego ciała do ucieczki. Z radiowozu wyskoczyły, jak na komendę trzy policjantki.
Oczom nie wierzę! To taką mamy teraz służbę? Trzy wysokie kobiety, ubrane w obcisłe skórzane uniformy. Krótkie spódnice, ledwie zasłaniające tyłek. Wysokie skórzane buty, na równie wysokich obcasach. Wszystkie miały rękawiczki i palki w rękach.
– A co tu się dzieje?!!! – krzyknęła pierwsza i uderzyła mocno pałką o swoją dłoń – ubranka się zapomniało? Porządne kobiety się przyszło bałamucić?
– Ale ja.. ja.. zupełnie nie wiem jak to się stało….
– Skuć go! – nie wiem jak i kiedy, te wyszkolone kobiety doskoczyły do mnie. Obaliły mnie na ziemię i skuły moje ręce pod pośladkami tak, że leżałem w pozycji na kangurka, nie mogąc się zupełnie poruszyć.
– Osz ty niegrzeczny chłopczyku! – i bach mnie tą pałą po tyłku i jajkach. Cholera, ból przeszył moje ciało i zachciało mi się wyć. Coś mrugnęło mi przed oczami i zauważyłem, że wszystko z za krzaków obserwuje jakaś małolata. Chichocze po cichu, ręką zakrywając usta.
– Co myślałeś sobie, zboczeńcu jeden, że możesz tak biegać po parku bez gaci?! – i znowu pałą po tyłku – i kolejna fala bólu ale mój fiut prężył się mocno, jakby podniecała go ta chora sytuacja.
– Widzę, że twój przyjaciel lubi takie zabawy? – powiedziała funkcjonariuszka, stając nade mną w rozkroku – ja ci pokażę zaraz kto tu rządzi – i na te słowa ścisnęła mocno mojego fiuta i przekręciła nim mocno w prawo. Zawyłem z bólu i zacisnąłem oczy. Uścisk się poluzował.
– No już mój malutki – powiedziała i podeszła do mnie, stojąca do tej pory obok policjantka – Chcemy ci tylko dać nauczkę – i to mówiąc pogłaskała mnie po twarzy.
Kropelki potu oblały moją skroń i zacząłem bać się mocniej, niż wtedy gdy uciekałem przed sforą kobiet. Wręcz zacząłem za nimi tęsknić.
– Ale nie możecie mnie tak traktować.. chcę iść do domu.. – zacząłem się bronić.
– Ależ możemy – i znowu ucisk penisa.
– Aa… dobrze, możecie…
– No widzisz, jak się ładnie z nami zgadzasz, króliczku?
– Taaak… ale puśćcie mnie proszę…
– No nie rozczarowujesz nas, damy ci małą nauczkę, żeby ode chciało ci się tych ekscesów – to mówiąc skinęła na dwie kobiety, które podniosły mój zbolały zadek do góry i trzymały mnie tak za nogi jak wieprza na sprzedaż. Pani kapitan zadarła spódnicę i opuściła do połowy ud, niewielkie czarne majteczki. Dosiadła mojego obolałego penisa tyłem i zaczęła ujeżdżać. Najpierw powoli, aby za chwilę zwiększyć tępo. Zdjęła niewielką czapeczkę i odrzuciła z furkotem na trawnik. Burza ciemnych włosów, rozsypała się po jej plecach. Pozostałe panie z wyrazem triumfu w oczach, patrzyły na moje konwulsje i zmieniający się grymas twarzy. Były zadowolone, patrząc na moje poniżenie. Wiedziały, że w tej pozycji nie mogę się bronić, ani wykonać żadnego innego ruchu. Byłem zniewolony i upokorzony. Gwałciły mnie trzy, niezwykłej urody kobiety. Ciepło zaczęło się mimo mojej woli rozchodzić z lędźwi do innych okolic mojego ciała.
Wtem jedna ze stojących i przytrzymujących mnie kobiet dotknęła pałką mojej brody.
– Nazwisko, robaku! Musimy cię spisać.
– Koo, koo.. Kowalski.. proszę pani.
– Mamy tu, zdaję się kurczaczka!? Co?!
– ?
– Odpowiadaj, jak się pytam, kurczaku! – i kop ostrym bucikiem w moją rękę.
– Tak, proszę paaa…ni.. – byłem tak podniecony, że nie mogłem wydusić słowa. Pani kapitan poczynała sobie bez przeszkód. Zaczęła wić się na moim penisie i głośno pojękiwać.
– No malutki, jeszcze chwilka – i pałką mnie po tyłku, niczym prawdziwego konia.
– Aaa.. – zaczęła dochodzić, głośno krzycząc. Tego było za wiele, mój fiut eksplodował, mimo mojej szczerej niechęci do tej sytuacji. Policjantka wygięła się jak struna i zatrzymała się w bezruchu. Po czym wstała sprężystym krokiem, wytarła cipkę chusteczką, którą podała jej koleżanka. Podciągnęła majtki i opuściła spódniczkę.
Funkcjonariuszki puściły moje nogi i bezwładne ciało opadło z łoskotem na ziemię.
– No i jak kurczaczku, dobrze było?! – i to mówiąc wcisnęła mi ubrudzoną moją spermą chusteczkę do buzi…
Obudziłem się nagle, zlany potem, usiadłem na łóżku..
– Ale ja naprawdę muszę już iść do domu…
– Co mówisz kochanie? – odpowiedziała śpiąca obok mnie małżonka. Byłem w domu, we własnym łóżku. Spałem koło własnej żony. Między nogami czułem gorącą i lepką maź…
– Siku mi się chce – cholera, skąd takie chore sny w moim umyśle?
Wiki
http://najlepszaerotyka.com.pl/?p=5175
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych