Bez-zmysłowy (prawie)

Jednak ręce nadal były nieużyteczne (czułem tylko na nadgarstkach jakąś nienaturalną skórę). Przerażony chciałem krzyknąć. Przerażenie stało się jednak o wiele większe gdyż usta me były zapełnione kulką. Chyba kauczukową, po której powierzchni spływały stróżki śliny. Panika, lęk, pot na ciele. Śpię? Śnie? W świecie koszmaru jestem? Nie wiem.
Wiem, a raczej podejrzewam, że leżę. Chyba na jakimś materacu. Ręce mam przywiązane kajdankami do jakiś metalowych prętów (sądząc po dźwięku drgań następujących po moich szarpiących ruchach). Gdzie jestem?

Wyobraź sobie, że każda sekunda staje się minutą, minuta – godziną, godzina – wiecznością. Wieczność jest przerażająca. Tylko wampiry jako tako sobie radzą z tym przekleństwem. A ja? walczę z morzem myśli. I tym swędzeniem na plecach, które staram się udobruchać nieporadnym pocieraniem pleców
o materac. Chyba.

Wieczność nagle przerwana jest dźwiękiem ruchu klamki i otwierających się drzwi. Czuję powiew nowego powietrza. Powiew, który niesie ze sobą wyzwolenie. Albo zagładę. Nie wiem tego jeszcze. Wiem natomiast, że przez drzwi przemieszczają się postacie na obcasach. Jedna, dwie, trzy, cztery. Nie chyba trzy osoby – kobiety pojawiają się w tym pomieszczeniu, co ja. Cisza nadal trwa. Tylko pojedyncze dźwięki obecności postaci są słyszalne. Oddycham coraz mocniej, powietrze w moich płucach spręża się. Dłonie zaciskają. Chcę się przygotować do obrony. Ale jak? Przecież nie umiem zdefiniować intruzów. Nie widzę, ledwo słyszę (ktoś bzdurę stwierdził twierdząc że jak jeden zmysł wyłączysz, energia przechodzi na kolejny). A może to nie intruzi, a raczej – intruzki.
Może to wybawczynie me. Chcę krzyknąć. Prosić o pomoc. Błagać o litość. Nie wiem jeszcze co robić. Postanawiam zachować spokój i czekać na rozwój wydarzeń. Jak mam zginąć, to niech to będzie przynajmniej śmierć od ręki pięknej istoty.

Ów owe istoty zaczynają jednym rytmem zbliżać się ku mnie. Z różnych stron. Jedną czuję z lewej. Druga naciera z prawej. Trzecia stoi chyba na przeciwko mnie i to w nią kieruję całą moją atencję. Okazuję się, że intuicja mnie nie pomyliła i że to właśnie stopy moje poczuły jako pierwsze dotyk obcego ciała. I w tym momencie dochodzi do mnie kolejny twardy fakt – jestem nagi!
Wróćmy jednak do dotyku; jest o dziwo przyjemny. Delikatny. Relaksujący. Pierwszy raz w tej mojej wieczności czuję pierwsze oznaki przyjemności. I nagle oznaki przyjemności przestają być oznakami, a stają się rzeczywistą przyjemnością. A dzieje się tak, gdyż nie dość że moje nogi znalazły się w orbicie dotyku bardzo miłych rąk, to i jeszcze tors zaczyna być stymulowany opuszkami palców. I to z dwóch stron. Tylko ta cisza nadal wokół mnie się rozpościera.
Cisza przerywana moim wewnętrznym oddechem i półdźwiękami wytwarzanymi przez tarcie obcych o moje ciał…

…bardzo przyjemne. Bardzo relaksujące. Na tyle relaksujące, że ciało me reagować zaczyna
w adekwatny sposób. Dotyk, a do tego po chwili pocałunki pełnych ust doprowadzają mnie do chwili, gdzie wieczność z przekleństwa przeistacza się w błogosławieństwo. A zbawienie obejmuje mnie w momencie, gdy usta jednej z intruzek obejmować zaczyna mojego penisa. Nie, to nie jest już penis. Zdecydowanie jest w tym momencie twardym, prężnym, gotowym do przyjemności kutasem. Aż sam jestem zaskoczono, jak szybo stany w mej głowie się zmieniają. A za tą zmianą starają się nadążyć pragnienia i podniecenie. A gdzie pozostałe usta? Ooo już czuję…taaak…na mych sutkach. Twardych, męskich sutkach.

Twardy kutas, twarde sutki, podniecenie. Wielość ust wszędzie gdzie trzeba. Niezliczona ilość dotyku. W niebie jestem? Oj zdecydowanie tak, zwłaszcza w momencie, gdy moje przyrodzenie dosłownie w całości wypełnia usta jej. To jest to, czego każdy facet pragnie. Tzn nie wiem,
czy każdy. Wiem, że ja zawsze tego chce. Usta coraz szybciej zaczynają pieścić i połykać moje przyrodzenie. Usta coraz mocniej ściskają moje sutki. Do tego coraz więcej dźwięków. Kompatybilnych z ruchami i innymi czynnościami. I tylko ręce moje się jeszcze mocniej ściskają
w pięści, a ciało jak sprężyna reaguje.

Niech to trwa wiecznie!!!

Wiem, co się zaraz wydarzy. Przecież tyle filmów z taką akcję obejrzeć obejrzałem. Och tak:
I’m in heaven. Zaraz eksploduję. Gdybym mógł tylko przez chwilę zobaczyć, powiedzieć słowo,
a przede wszystkim dotknąć, objąć, złapać – byłbym bogiem. Chyba. Ale nie mogę, bo ów istoty pochłonięte są w dawaniu mi przyjemności. A może nie dają, tylko biorą; wysysają całą rozkosz
z mego ciała, bawią się niczym zabawką?

Szczerze? Nie interesuje mnie to. Interesuje tylko ta przyjemność. Ochhh tak

I?

Ręce odrywają się od mojego ciała, usta przestają całować, szczypać, podgryzać, Oddechy i ciche jęki stają się jeszcze bardziej ciche. Aż milkną. Obcasy. Drzwi. Klamka.

Cisza.

A ja? Dalej leże tak zakneblowany i wyzuty z większości zmysłów z dodatkowym twardym jednym mięśniem. Wraca wieczność. Wraca nicość. Ale tym razem wiem, że jest przyjemność gdzieś tam daleko. Czekam i czekać dalej będę.

Z zakneblowanymi w kajdanki (chyba) rękoma.

Jak oceniasz ten wpis?

Najczęściej czytane

Weryfikacja wieku

Czy masz więcej niż 18 lat ?