Wysokie szpilki, pończochy, pewny siebie chód. Przyszła jak po swoje.
Pocałowała głęboko, zaznaczając przewagę. Dosiadła mnie, oplatając swoim ciałem i poprzez dotyk przekazując swoje pożądanie. „Jak wytrenowana dziwka” przemknęło mi przez głowę. Wysoki obcas wbił się w podbrzusze, kiedy się na mnie sadowiła. „Kolejna prowokacja” wyświetliło się w głowie i wraz z tą myślą nadeszła riposta. Zrzuciłem ją przemocą z siebie, kilka kroków z zawadzającym wzwiedzionym członkiem i poczułem srebrzysty ciężar w dłoni. Jeden ruch wokół szyi – stalowa pętla zacisnęła się na jej gardle. Potrząsnęła głową, tak że ciemne włosy przesłoniły tę brutalną obrożę.
„Wstań”, „Na kolanach”, „Idziemy”. Każda komenda wywoływała błyskawice buntu w zielonych oczach, ale jednak ulegała. Na czworakach, kręcąc ponętnie pupą, ocierając kolana na parkiecie, wyglądała jak kwintesencja ujarzmionej dzikości. Ujarzmionej, bo tylko czekającej na moment nieuwagi, by wyrwać się i przejąć kontrolę. Długi łańcuch powstrzymywał i zniewalał. Czułem w dłoni przesuwanie się metalowych oczek. Miałem władzę. Chwilowo, tymczasowo, na moment, ale jednak udało mi się to. Przyzwana przeze mnie przypełzła do moich stóp. Posadziłem ją na krześle.
Kilka ruchów i łańcuch z obroży przemienił się w ciasno zawiązany splot, który zupełnie krępował jej ruchy. Jeszcze wokół dłoni i stóp – w pokoju słychać było tylko jej chrapliwy oddech i stukanie metalowych kół o drewnianą poręcz krzesła. Stanąłem przed nią. Penis zakołysał się w półwzwodzie przed jej ustami. Nie potrzebowała wyraźniejszych sugestii. Wzięła go głęboko w nie. Język, wargi, wnętrze ust, zęby – szalała na moim wyprężonym już członku. Czy to kwestia wrodzonych zdolności, czy poznania mojego ciała, w tym momencie nie byłem w stanie tego analizować, fellatio w jej wykonaniu było majstersztykiem. Jej język omiatał główkę, po drodze drażniąc wędzidełko, gorące wnętrze policzków obejmowały i zasysały, zęby zaciskały się na delikatnej skórce powodując u mnie dreszcze podniecenia. Byłem bliski odlotu. Jeszcze dwa, trzy liźnięcia i zalałbym jej twarz spermą. Miałem ją skrępowaną, oddaną mojej przyjemności, tylko mojej. Czy mając taką szansę mogłem z niej zrezygnować?
Przechyliłem krzesło ku sobie, tak, że opierało się na tylko dwóch nogach. Moja męskość zanurzyła się jeszcze głębiej, sięgając krańców gardła. Jeszcze krok w tył, tak bym mógł bez wysiłku kontrolować siłę i głębokość pchnięć. Krzesło utrzymywało się pod dziwnym kątem tylko dzięki mojej pomocy. Czułem, że cały jej ciężar spoczywa w moich dłoniach, zaciśniętych na krawędzi mebla. Była całkowicie zdana na mnie. Wiedziała, że kiedy szczytuję, zwykle wstrząsają mną dreszcze, że spinam się w sobie i nie panuję nad mięśniami. A mimo to ufała, że nie stanie jej się żadna krzywda. Jej usta stały przede mną otworem. Posuwałem ją, stopniując natężenie i rytm. Wdzierałem się do gardła, dławiłem oddech, żeby po chwili dać jej odetchnąć.
Wszedłem na całą długość. Zakrztusiła się. Jeszcze raz. I jeszcze. Wystrzeliłem głęboko w jej gardło. Spazmy orgazmu przeszyły ciało. Zamarłem. Szybowałem gdzieś wysoko, bez świadomości tego, co wokół mnie. Kolejna fala nasienia przelała się w jej gardło. Jedynie zaciśnięte na oparciu krzesła dłonie powstrzymały mnie przed utratą przytomności.
Ledwie panując nad mroczkami przed oczami, przechyliłem krzesło do normalnej pozycji. Dopiero kiedy kochanka była już bezpieczna, pozwoliłem sobie na rozluźnienie. Rozprostowałem zaciśnięte do białości palce.
Bez sił oparłem się o stół. Dopiero po chwili byłem w stanie uwolnić ją ze srebrnych więzów.
Autor: Barman-Raven
http://www.odcienieczerwieni.pl/
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych