Na Mazowieckiej

Korporacje mają swoje niepisane zasady i obyczaje. Jednym z nich jest plotkowanie na papierosie. Jeśli chcesz wiedzieć, kto ma największą szansę na awans albo kto jest pierwszy na liście do odstrzału, najłatwiej dowiesz się tego na kilku metrach kwadratowych, zwanych potoczne palarnią. Tam też sprzedawane są najpikantniejsze plotki i ploteczki.

Właśnie w taki sposób dowiedziałem się o Kaśce. Dziewczyna, z którą pracowałem w jednym biurze, opowiadała z rozbawieniem i lekkim niedowierzaniem o swojej koleżance – nimfomance, która ma o wiele starszego męża i poszukuje już od jakiegoś czasu kochanka. Bezskutecznie. Niewiele myśląc, zaproponowałem, żeby podała mój adres e-mailowy, bo ja… ja zawsze mam ochotę. W zdziwionym wzroku mogłem odczytać, że nie jest pewna, czy mówię do końca serio. Odpuściłem.

Ale temat koleżanki seksoholiczki wypłynął ponownie kilka tygodni później. Tym razem udało mi się wydobyć adres e-mail do pani Katarzyny. Odpowiedź przyszła szybko – umówiliśmy się od razu na spotkanie. Bez wymiany fotek, bez długiego pisania maili. Dostałem numer jej komórki, zadzwoniłem i ustaliliśmy, że następnego dnia się spotykamy.

Upalne lato w Warszawie. Miękki asfalt, który spowalnia stopy, rachityczna zieleń pod Pałacem i duszne suche powietrze w Centrum. Mnóstwo półnagich kobiet i towarzyszących im rozchełstanych mężczyzn. Pomiędzy nimi przemykający z jednego klimatyzowanego biura do drugiego ludzie w garniturach i garsonkach. Zabawne wielkomiejskie kontrasty.

Czekałem na Chmielnej w ogródku jednej z knajpek, przeglądając prasę. Zastanawiałem się, jak będzie wyglądać. Czy trafię na brzydulę, która nie potrafi utrzymać swoich ud razem, bo w ten sposób podwyższa swoją samoocenę, przyprawiając przy okazji mężowi rogi, czy też trafi mi się kolejna atrakcyjna, ale znudzona seksem „włóż i wyjmij” mężatka, z którą będę mógł robić wszystko, byleby nie pozostawić trwałych śladów na ciele. Spóźniała się. Pięć minut… dziesięć.

W pewnej chwili dostrzegłem, że wokół ogródka krąży z telefonem komórkowym przy uchu jakaś (ogólnie pasująca do opisu) kobieta – niska, drobna, długie czarne włosy, okulary. Była elegancko ubraną, bardzo zgrabną trzydziestką. Miała wygląd typowej pracownicy biura – jak sekretarka albo pani manager. Przyglądałem się jej, ale nie podszedłem. Rozmawiała przez cały czas przez telefon. „Przepraszam, byliśmy umówieni, żeby pogadać o seksie” – jak to brzmi? Jeszcze dziesięć minut i zrezygnowałem z dalszego czekania. Zadzwoniłem do niej jeszcze raz tego samego wieczoru – jak się okazało, tam na Chmielnej to rzeczywiście była ona. Umówiliśmy się na kawę następnego dnia.

Galeria Mokotów. Siedziałem przed fontanną i znów czytałem gazetę. Nie mogłem wytrzymać na miejscu, więc poszedłem po papierosy. Wracając, zobaczyłem, jak lekko zagubiona spaceruje wokół tej samej fontanny, naprzeciwko której ja siedziałem przed chwilą.

– Cześć, Kasiu? – przywitałem się z lekkim zwątpieniem.

Cholera wie, czy to naprawdę ona.

– Byliśmy umówieni… – Już myślałem, że pomyliłem dziewczyny.

– Cześć. Wiesz… chciałabym się przekonać, czy to naprawdę ty.

Będzie test na znajomość diabli wiedzą czego, a ja nie znam jej przecież ani trochę, przemknęło mi przez głowę.

– Jak ma na imię mąż naszej wspólnej koleżanki?

Uff. Akurat to wiedziałem. Poszliśmy na kawę. Wjechaliśmy po schodach. Coffee Heaven – jedno z niewielu miejsc, gdzie jeszcze można było palić. Zamówiłem kawę. Zapaliłem papierosa. Troszkę się denerwuję, pomyślałem, spodobam się czy nie? Siedziałem naprzeciwko kogoś, komu ni mniej, ni więcej obiecałem seks. Pierwszy raz byłem w takiej sytuacji. Pierwszy raz karty leżały na blacie, zanim podeszliśmy do stołu, by rozpocząć grę. Początkowo wyglądała na speszoną. Co jakiś czas poprawiała okulary, jakby w ten sposób chciała ukryć zmieszanie. Ja kryłem się za kłębami papierosowego dymu. Na szczęście ona również oddawała się temu zgubnemu nałogowi, więc nie przeszkadzał jej zapach tytoniu.

Po kilku chwilach wzajemnego badania się i wyczuwania, na co można sobie pozwolić okazało się, że pracujemy w tej samej branży i że oboje lubimy świntuszyć.
Rozmowa popłynęła sama. Miałem wrażenie, jakbym znał Kaśkę od lat. Ona też była zaskoczona – nigdy nie rozmawiała z facetem jak z przyjaciółką. Że niby tak szczerze. Opowiedziała mi o mężu, o dorastających córkach z poprzedniego małżeństwa jej faceta, o małych dzieciach, które mają już razem, o przyjaciółkach i współpracowniczkach. I wszystko w nawiązaniu do seksualności, perwersji, wyuzdania. Dziwnie to musiało wyglądać – jeszcze nieopierzony młokos wysłuchujący jak na spowiedzi wyznań dojrzałej kobiety – nimfomanki.

Wyglądała całkiem ponętnie – nie była oszałamiającą pięknością, ale miała w sobie ten sex appeal, którego brakuje większości kobiet. Emanowała seksem.
Przyciąganie i ochota, by parzyć się z nią w najbliższej toalecie, na zapleczu sklepu, w przebieralni albo choćby i tu, przy kawiarnianym stoliku. Czarna lejąca się spódnica podkreślała krągłość jej zgrabnej pupy, czarna bluzeczka, okulary, które poprawiała co jakiś czas, wsuwając głębiej na nos. Całość uzupełniały buty na wysokich szpilkach, choć i tak cały czas była niższa ode mnie o głowę.

Było w niej coś, co zwracało uwagę.
Czy możliwe, że zboczony umysł w nieuświadomiony sposób nadaje cechy naszemu fizis? Była jak spełnienie onanistycznych marzeń studenta. Szefowa sporej firmy, wciąż zagoniona i zapracowana. Zawsze zrobiona na bóstwo, w nienagannym kostiumie, który kosztował tyle, co moje półroczne zarobki razem wzięte, elegancka i seksowna jak diabli, a przy tym z wieczną chcicą. Kobieta marzenie. Ale w pewnym momencie uświadomiłem sobie, że nie mam na nią ochoty. Że jest jak moje alter ego, tyle że w damskiej postaci. Opowiadała o napalonych facetach, których wodziła za nos, o ukrywaniu swoich ekscesów erotycznych przed mężem pod pretekstem zostawania dłużej w pracy, o małolatach, którzy są zabawni tylko na chwilkę, o poszukiwaniu nowych doznań, o znudzeniu zwykłym seksem, o pruderyjności społeczeństwa i o seksizmie facetów. Nie do wiary! Chodząca prowokacja mówiła o tym, że faceci patrzą na nią jak na obiekt seksualny!

Wypiliśmy kawę. Czułem się tak dobrze i tak bawiło mnie jej towarzystwo, że zaproponowałem, żebyśmy poszli na drinka. Przyjęła zaproszenie z uśmiechem. Przez te kilka godzin „przerobiliśmy” naprawdę dużą część naszych upodobań i obserwacji dotyczących zachowań innych ludzi. Rozumieliśmy się w pół słowa. Porozumienie na poziomie spaczonych umysłów. Czy dziś też bym się tak dobrze z nią dogadywał? Nie sądzę. Zbyt wiele pogardy i zgorzknienia przez ten czas wlało się w mój umysł. Nie odrzuciłbym jej ciała, ale umysł wydaje się dziś nie do przyjęcia. Bzdurne wnioski na podstawie jednostkowych doświadczeń, używane by usprawiedliwić swoje zakłamanie. Ale wtedy, ponad dekadę temu, Katarzyna była doskonałym kompanem. Zrobiło się późno. Obiecała, że mnie podrzuci w stronę mojego domu.

Wsiedliśmy do samochodu. Zanim uruchomiła silnik, zebrała ręką nadmiar materiału ze spódnicy i położyła go sobie na kolanach, tak żeby nie przeszkadzał w jeździe. Zobaczyłem szczupłe łydki bez rajstop w czarnych szpilkach. Poczułem jak we mnie, gdzieś głęboko w środku, kiełkuje dziwne uczucie. Nie tyle podniecenie, co chęć sięgnięcia po zakazany owoc. Po kobietę innego faceta. Po kokietkę, za którą oglądali się faceci. Chciałem sprawdzić, na ile mogę sobie pozwolić. Położyłem dłoń na jej udzie. Drgnęła, ale nie zaprotestowała. Całą uwagę miała skupioną na prowadzeniu pojazdu. Zacząłem podciągać coraz wyżej jej spódnicę, odsłoniłem uda. Zwolniła, widziałem, jak zdejmuje nogę z gazu. Jej pierś unosiła się i opadała, a usta rozchyliły się w przyspieszonym oddechu. Spódnica była już na tyle wysoko uniesiona, że widziałem czarne stringi i wystające spomiędzy koronek włosy łonowe. Nakryłem jej ciepłą kobiecość dłonią. Była cała mokra.

– Nigdy… hmmm… nie robiłam tego w tym samochodzie. – Zabrzmiało, jakbym dostał zakaz.

– Ależ ja nic nie robię.

Wypiąłem się z pasów bezpieczeństwa, żeby z bliska oglądać jej łono. Pachniała intensywnie seksem. Powoli odchyliłem koronkę i końcem palca zagłębiłem się między wydatne i mokre wargi sromowe. Jechaliśmy bardzo wolno. Na prawym pasie, w okolicach EMPIK-u, ktoś zaczął na nas trąbić. Rozszerzyła mocno nogi, pozwalając mi penetrować swoje wnętrze.

– Nigdy jeszcze… tak… nie robiłam – wyszeptała przez zaciśnięte usta.

Widziałem, jak przymyka oczy – cały czas jadąc samochodem. Wkładałem i wyjmowałem palce aż po samą dłoń. Podniecenie wylewało się w nieprzyzwoitej ilości. Po kilku minutach miałem całą dłoń unurzaną w jej sokach. Miała problemy ze zmianą biegu. Poprosiłem, żeby skręciła w najbliższą przecznicę. Posłusznie wykonała manewr. Przygryzła wargę. Ściskała kierownicę tak, że aż zbielały kostki. Jeszcze jeden zakręt i wylądowaliśmy na Mazowieckiej. Zaparkowała samochód pod jednym z klubów.
Na chodniku stało kilka osób. Latarnia oświetlała mały tłumek czekający przed wejściem i nas w samochodzie. Zaczęliśmy się całować. Jeszcze szerzej rozłożyła nogi. Sama trzymała teraz za majtki, pozwalając mi skupić się na wkładaniu i drażnieniu. Odchyliła się do tyłu, jedną z nóg oparła kolanem o drzwi, drugą sięgnęła aż za gałkę zmiany biegów.

– Mów do mnie… Opowiedz mi, co czujesz – wydyszała.

Opowiadałem, jednocześnie to robiąc. Zaglądałem do środka końcami palców, tarmosiłem brzegi, pocierałem łechtaczkę. Odchylona do tyłu głośno oddychała, wsłuchując się w to, co mówię.

– Opowiedz mi o mojej małej cipce. Czujesz, jaka jest malutka? – odwróciła głowę w moją stronę.

– Nie jest malutka, już wsadziłem ci dwa… nie – trzy palce.

Posuwałem ją prawie całą dłonią. Soki kapały z niej gęstą strugą.

– Podniecam cię…? Powiedz, że jestem piękna.

Lubiła gadać. I lubiła też, jak się do niej mówiło.

– Jesteś cudowna, prześliczna. Podniecasz mnie tak bardzo, że ledwo się powstrzymuję.

Kątem oka widziałem ludzi przechodzących po chodniku.

– Chciałbym być w tobie, kochalibyśmy się tak mocno… – Sam nie wiedziałem, skąd mam takie pomysły. – Uwielbiam zapach twojej cipki…

Przesunąłem dłoń tak, że trzymałem w niej kciuk, resztą wilgotnych palców pocierając jej odbyt. Rozluźniła się i po chwili pieprzyłem ją jedną ręką w anus i pochwę jednocześnie.

– Czujesz spermę mojego męża? Przed wyjściem zerżnął mnie w tyłek.

Rzeczywiście przy każdym ruchu mojej ręki z jej tyłka sączyły się krople nasienia.

– Lubię nosić w sobie faceta… Opowiedz mi o tym… jak będziemy się pieprzyć… coś bardzo zboczonego… – poprosiła.

Przytulała twarz do zagłówka, okulary przekrzywiły się i lekko zaparowały. Cała kobiecość ociekała wilgocią i lepkością – mojej śliny, swojego śluzu i spermy męża. Zacząłem półgłosem opowiadać o tym, jak przywiążę ją do kaloryfera, jak będzie klęczeć na parkiecie związana i jak będę posuwał ją sztywnym kutasem w dupę i pizdę – moje wulgaryzmy tylko jeszcze bardziej ją rozochociły.

– Potem wezmę zimną plastikową linijkę i zmierzę, jak jesteś głęboka. Albo nie – zagotujemy wodę i jak przestygnie, wleję ją wprost z czajnika w twoją cipkę. Będziesz czuć, jak wypełnia cię ciepła woda. A potem…

– Co potem? – jęczała i rzucała się na siedzeniu.

Przełożyłem jej rękę na łono i wręcz zmusiłem do masturbacji.

– Potem… będę cię rżnął na stole tak, żeby było słychać klaskanie twoich pośladków, raz w dupę, raz w cipę, a woda będzie się z ciebie wylewać przy każdym wejściu. A jak już będziesz miała dość, to rozłożę cię na podłodze i zacznę cię pierdolić różnymi rzeczami.

– Jakimi rzeczami? – Nie panowała nad swoimi stopami, stukała szpilkami w tapicerkę przy każdym wejściu moich palców.

– Zaczniemy od świeczki, a potem… wsadzę ci butelkę od piwa i będę cię pieprzył tak, że będziesz wyć z bólu.

Sztywniała coraz bardziej. Spięła wszystkie mięśnie. Nadchodził orgazm.

– Nie, to nie będzie butelka. Wsadzę ci nogę od mojego krzesła. Będę cię jebał kawałkiem drewna i będę gwałcił w usta chujem. Wyobraź sobie to, jak leżysz z krzesłem w cipie i jak się spuszczam na twoją twarz, na okulary. Jak po policzkach ściekają ci strumyki gorącej spermy. – Przesunąłem mokrymi palcami po jej twarzy od czoła w dół do szyi. – A w środku będziesz czuła kanciastą nogę od krzesła.

Drgnęła pod moim dotykiem, coraz szybciej poruszała ręką na swoim łonie i coraz głębiej nabijała się na moje palce.

– A na koniec… Zdejmę ci te okulary oblepione moją spermą i zacznę wpychać do cipki.

Wygięła biodra do przodu, zastygając bez ruchu, ze świstem wciągnęła powietrze. I jeszcze raz… I jeszcze raz… Dreszcze podrzucały jej biodrami. Powoli wyjąłem z pochwy i tyłka palce. Nawet dobrze się bawiłem, pomyślałem. Położyła rękę na moim udzie.

– Dziękuję. Ale mnie podnieciłeś. Niezły jesteś…

Czułem się, jakbym zdał egzamin w liceum.

– Dasz radę dojechać do domu? – spytałem, bo cała jeszcze lekko dygotała.

– Taaak… – Poprawiła spódnicę, opuszczając ją w dół. – Przepraszam, ale on już na mnie czeka.

– No to cześć. Jak będziesz miała ochotę, zadzwoń. – Wysiadałem już z samochodu.

– Cześć – odpowiedziała za mną. – Zadzwonię…

Braman Raven

http://www.odcienieczerwieni.pl/

Jak oceniasz ten wpis?

Najczęściej czytane

Weryfikacja wieku

Czy masz więcej niż 18 lat ?