Emu? To nie tylko rodzaj ciepłego, zimowego obuwia i gatunek nielota, zamieszkującego cały obszar kontynentalnej Australii. Pozycja „miłosne emu” nie ma nic wspólnego ze strachliwym ptakiem, chowającym swoją głowę w piasek – jest odważna, drapieżna, a przede wszystkim niesamowicie przyjemna. W tym ułożeniu dominującą rolę odgrywa mężczyzna, który decyduje o tempie penetracji i głębokości kolejnych pchnięć. Jak każda pozycja „od tyłu”, miłosne emu ułatwia stymulację kobiecego punktu G, a przez to osiąganie pełnych, bardzo intensywnych orgazmów. Nie bez znaczenia jest wzrost kochanków, którzy ze względu na specyfikę tej seksualnej figury powinni być mniej więcej równi. W razie potrzeby polecamy zaopatrzyć się parę seksownych butów na wysokim obcasie.
„Miłosne emu” to jedna z propozycji, którą możecie wylosować w naszym kąciku grzesznych zabaw. Wypróbujcie ją już teraz, inspirując się starannie dobranym przez nas zestawem erotycznych igraszek!
INTRO PEŁNE DELIKATNOŚCI. Rozpocznijcie miłosną rozgrywkę od niewinnych pieszczot z małym piórkiem w roli głównej. Wasze ciała są usiane nieodkrytymi jeszcze punktami, których odpowiednia stymulacja jest prawie tak samo przyjemna, jak seks! Wędrujcie po swojej erotycznej mapie, łechcąc rozpaloną skórę delikatnymi, puszystymi włóknami piórka i co chwilę zamieniając się rolami. Zacznijcie od szyi, karku, pleców i piersi, a zakończcie na pośladkach, łydkach i wewnętrznej stronie ud. Odpowiednio pobudzone ciało jest znacznie bardziej czułe i podatne na nieco mocniejsze pieszczoty, dzięki czemu już na początku obudzicie w sobie olbrzymie pokłady pożądania. Jeśli chcecie, możecie zasłonić na chwilę swoje oczy, aby z większą uwagą skupić się na odczuwanej przyjemności.
ZWINNE PALCE, KREATYWNA WYOBRAŹNIA. Pikantne historyjki? Dlaczego nie! Nic tak nie rozpala obojga kochanków, jak niegrzeczne słówka szeptane wzajemnie do ucha. Zwłaszcza, gdy do głosu dochodzą również spragnione dłonie. Oprzyjcie się o ścianę w pozycji stojącej i pieśćcie swoje strefy erogenne, rozpoczynając od pośladków, ud oraz podbrzusza. Najlepiej, gdy kobieta zwróci się twarzą do ściany – mężczyzna otrzymuje wówczas doskonały dostęp do jej łechtaczki. Partnerka może wyciągnąć ręce za siebie i czule pieścić męskie klejnoty swojego wybranka lub przy użyciu kilku palców masować jego frenulum.
MIŁOSNE EMU. Stoisz zwrócona do niego tyłem? Świetnie! To najlepszy moment, aby przejść do wykonania właściwej pozycji. Stań w lekkim rozkroku i pochyl swój tułów do przodu, delikatnie uginając nogi w kolanach i wypychając pośladki ku tyłowi. Chwyć swojego partnera za biodra i przysuń go do siebie. Teraz partner może zagłębić się w Twoim ciele, wypełniając Cię pulsującą rozkoszą aż po brzegi. W pozycji „Miłosne emu” całą władzę powierzasz partnerowi, który według własnych upodobań decyduje o głębokości penetracji. Spróbujcie najpierw kochać się „płytko”, powtarzając szybkie, głębokie wejście co 3 lub 5 spokojnych pchnięć. Sami zadecydujcie, jaki rytm sprawia wam największą przyjemność.
ROZKOSZNE DODATKI. A co z dłońmi partnera? Najwygodniej oprzeć je o kobiece biodra lu pośladki. Mężczyzna może również pieścić Twoje piersi lub dodatkowo stymulować Twoją łechtaczkę. Jeżeli ćwiczysz mięśnie Kegla, spróbuj zaciskać je w trakcie stosunku. Zobaczysz, jak szybko oszaleje na Twoim punkcie!
ANALNE EMU. Pozycja „miłosne emu” jest również doskonałą propozycją dla osób ceniących sobie niekonwencjonalny seks. Wygięcie ciała partnerki umożliwia dobry dostęp do obu kobiecych zakamarków, z których amator niecodziennych rozkoszy może korzystać naprzemiennie. Pamiętajcie, że w przypadku zbliżeń analnych niezbędna jest odpowiednia rozgrzewka i solidna porcja Waszego ulubionego lubrykantu.
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych