Mówi się, że pocałunek, jest najkrótszą drogą do rozkoszy – pełnej, prawdziwej, szczerej. To od niego zaczyna się rytuał zbliżenia i właśnie na nim się kończy. Pocałunek – najwierniejszy obraz pożądania, wzajemnego pragnienia bliskości dwóch ciał.
Do tej pory pocałunki nie zajmowały wiele uwagi w mojej głowie. Traktowałam je raczej jako oczywisty warunek wynikający ze zbliżenia dwóch osób lub chwilowy przerywnik w prowadzeniu nudnych rozmów z przystojnymi osobistościami płci męskiej. Moje podejście do roli pocałunku zmieniła dopiero łóżkowa przygoda z pewnym, dużo starszym ode mnie gentlemanem. Umówiłam się z nim przez internet, toteż znając jego bujną wyobraźnię i zapierające dech w piersiach upodobania seksualne, podczas naszej pierwszej nocy spodziewałam się zaznać wyuzdanych cudów sztuki miłosnej. Tymczasem kochanek postanowił zaspokoić moje szalejące pożądanie jedynie przy pomocy pocałunku. Rozpoczął od ust, rozgrzanych i słodkich, aby po długich, namiętnych chwilach powędrować w okolice moich uszu, szyi i policzków. Zaskoczyła mnie reakcja własnego ciała, gdy jego usta znalazły się w na moich ramionach – mimo iż ani razu nie dotknął intymnych miejsc, już czułam napływającą we mnie falę rozkoszy. Nie rozumiem, jak tego dokonał, że już na wysokości piersi, podczas francuskiej pieszczoty sterczących sutków, poszybowałam na jeden z wielu osiągniętych tego dnia szczytów.
Jak widać, doświadczenie i doskonała znajomość ciała znaczą więcej, niż czcze przechwałki w internecie, oraz lansowana w kolorowych pisemkach dla kobiet moda na wielkie rozmiary. Zdaje się, że już same usta w sztuce miłosnej radzą sobie całkiem (nie)przyzwoicie 😉
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych