Szybki całus albo namiętny pocałunek, delikatne muśnięcie wargami albo drapieżne podgryzanie – nie wszystkie „buziaki” prowadzą prosto do łóżka, ale niektóre mogą być zapowiedzią udanego wieczoru…
Chemia pocałunków
Niemal połowa kobiet zrezygnowała z kontynuowania znajomości z mężczyzną, który „kiepsko” całował. „Kiepsko” w tym wypadku oznacza kompletny brak chemii, a nie brak umiejętności. Pocałunek to swego rodzaju barometr, pierwszy wskaźnik, który weryfikuje wzajemne przyciąganie się partnerów. Nie ma tu żadnych stałych reguł – wszystko opiera się na „niepisanym” porozumieniu ust – albo ze sobą współgrają, albo nie.
Czy istnieje więc „pocałunek idealny”? Tak – to pocałunek szczery, który oddaje nasze pragnienie bycia z drugą osobą, jest pełen pasji, zaangażowania i miłości. Dla prawie połowy mężczyzn namiętne całowanie jest już pełną grą wstępną, po której są gotowi do dalszych zabaw w łóżku. Większość z nich woli mocne, czasem wręcz brutalne pocałunki. Kobiety zwykle preferują więcej czułości, zabawy wargami, językami, bardziej wyrafinowaną grę spojrzeń i gestów. Istotą „pocałunku idealnego” jest znalezienie „złotego środka”.
Całus po całusie
Podobnie jak w przypadku wszystkich gier erotycznych, także przy pocałunkach warto fantazjować, próbować różnych technik i urozmaiceń. Jeśli dopiero co się poznaliście, warto stopniować napięcie – zacząć od delikatnych muśnięć w policzek by krok po kroku, czy też raczej „całus po całusie” zbliżać się do ust. Gdy już zaliczycie główną bazę, powoli możecie próbować kolejnych sztuczek – włączcie do akcji język. Wielu panów ma tendencje do nadużywania języka, a właściwie do zbyt uporczywego wkładania go do ust partnerki. Czasami lepiej zwolnić, dać kobiecie czas na pieszczoty i czułość, a dopiero w kolejnej fazie – rosnącej namiętności i erotycznego napięcia, pozwolić sobie na nieco bardziej lubieżny francuski pocałunek.
Ta „kolejna faza” pocałunku to moment, kiedy nie chodzi już o niewinne całowanie, ale o prawdziwy wstęp do „czegoś więcej”. Mocniejsze szarpnięcia, przygryzanie warg, namiętne lizanie to już element gry wstępnej, która zwykle prowadzi do… łóżka. Nawet gdy nie dochodzi do zbliżenia, taki pocałunek na długo rozpala wyobraźnię. Ludzie, którzy przeżyli prawdziwie namiętne całowanie zawsze będą się zastanawiali „co by było gdyby”. Tak działa magia pocałunku.
Erogenna mapa ciała
W stałych związkach ludzie często zapominają o całowaniu. Wszystko kończy się na buziaku „na dzień dobry” i „na dobranoc”. Czasem trudno o emocje, jakie towarzyszyły nam na początku znajomości. Co zrobić, żeby znów rozpalić ten ogień? Spróbujcie zastąpić grę wstępną całowaniem. Nie przechodźcie od razu do kolejnego etapu – niech podniecenie powoli w was narasta. Żadnych intymnych pieszczot, dodatkowych bodźców – skupcie się tylko na ustach.
Nie zapominajcie, że ludzkie ciało jest prawdziwą mapą stref erogennych. Pamiętacie film „Amelia” i scenę pocałunków w różne, „dziwne” części ciała? Dlaczego nie spróbować całusów za uchem, w obojczyk, łokieć. Jeśli będziecie to robić wystarczająco namiętnie i delikatnie, bez żartów i śmiechu taka gra może być bardzo podniecająca… szczególnie w chwili, gdy będziecie znajdować się coraz bliżej najbardziej newralgicznych części ciała.
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych