Kolejny cudowny dzień – słoneczny, miły i pachnący wiosenną rześkością. Z taką przykrością spoglądałam przez szerokie okno swojego gabinetu na uśmiechnięte twarze spacerujących staruszek, radosne podskoki dzieci wracających ze szkół, snujących się z kubkiem markowej kawy i naręczem pełnym kserówek – typowych, niewyspanych studentów. Wszystkich ich otaczała pewna aura spokoju i błogości, zwłaszcza, gdy leniwie wyciągali swoje blade głowy ku słońcu, niczym dorodne pąki narcyzów i żonkili. Jaka szkoda, że ja nie mogłam cieszyć się marcową pogodą razem z nimi… Niestety, tkwiłam zamknięta w 4 ścianach swojego biura, zasypana stertami dokumentów i cała gamą bardzo ważnej korespondencji, zarówno tej papierowej, jak i elektronicznej. Ilość pracy, jaka czekała na mnie tego dnia dawała mi dość jasno do zrozumienia, że nie rozstanę się ze swoim biurkiem i komputerem, dopóki nie zapadnie chłodny zmierzch. Uwierzcie, że takie spojrzenie na całokształt zjawisk, zamiast dodawać skrzydeł mojej pracy, zwyczajnie je podcina… Przeczytaj więcej na blogu Weroniki!
redaktor serwisu StrefaPrzyjemnosci.pl
autorka książek dla dorosłych